Jest około szósta po południu. Jest jakieś -3 stopnie. Zaczyna się faza "dlaczego ja się na to zapisałam, na co mi to było, wszystko boli, aa".
Jestem na Skrzycznem, na 24-godzinnym ultramaratonie "Zamieć". Wspinam się na górę po raz drugi. Maszeruję wzdłuż stoku narciarskiego, zapadam w śniegu.
Za mną biegacze, przede mną biegacze - kolejka jak do Lidla po karpia.
Obok zatrzymuje się para na nartach - na oko jakieś 50 lat, uzbrojeni w zimowe kurtki, gogle.
- Przepraszam Panią, a gdzie Państwo tak wszyscy idziecie?
- Na Skrzyczne. To taki ultramaraton. 24 h biegamy po pętli. – macham raźno kijkiem w kierunku masztu na szczycie.
- I tak Państwo wchodzą na górę? Ile razy?
- Zależy. Rok temu zwycięzca wbiegł 10 razy.
Pani odwraca się do Pana, coś mu szepcze, najwyraźniej zaintrygowana. Odwraca się do mnie:
- A KTOŚ WAM ZA TO PŁACI?
I to jest, proszę Państwa, dobre pytanie.
Po co Ci to?
Po co leziesz na tę siłownię, w domu byś książkę poczytał.
Po co tak latasz po tym lesie, kleszczy nałapiesz.
Na co Ci te mięśnie. Na co Ci ta dieta. Raz się żyje, pizzy z nami nie zjesz? Wódeczki się nie napijesz?
Pracuję jako trener. Moim zadaniem jest zidentyfikować motywacje, które kierują moimi Podopiecznymi. To sekret udanej współpracy.
Niestety - większość ludzi nie wie, czego chce i nie wie, dlaczego. Prawie wszyscy do swoich przemyśleń i odczuć nie chcą się przyznawać.
Rozumiem to, bo kompleksy i ból to coś, co człowiek chce chować, a nie pokazywać. Pal sześć, że nie chcesz mi opowiedzieć o swoim
bólu. Najgorzej, że nie przyznajesz się do niego przed samym sobą.
Nikt nigdy na pierwszym spotkaniu nie zaczął od tego, że czuje się nieatrakcyjny, ociężały, smutny, zestresowany,
że chce zwiększyć pewność siebie, być zdrowszy, sprawniejszy. Słyszę tylko "chcę schudnąć 10 kg", "chcę mieć większe pośladki", "chcę schudnąć z brzucha".
Uproszczenia, spłycenia, zamiatanie pod dywan.
Czy Ty wiesz, DLACZEGO przyszedłeś na trening?
Ruszać się trzeba i należy - jak najczęściej, jak najwięcej. Ruch sam w sobie jest celem, wyrafinowaną formą sztuki.
Jeśli jednak chcesz trenować, a nie tylko ćwiczyć - potrzebujesz mieć sprecyzowany, konkretny i policzalny cel.
Gdy znasz swoje wewnętrzne motywy i rozumiesz procesy myślowe, trenowanie jest łatwiejsze. Staje się częścią Ciebie,
a nie wydumanym narzędziem, które niewygodnie układa się w dłoni i kaleczy palce.
Bardzo łatwo stracić wizję. Tu obowiązki, tu stare nawyki, tam wymówki – i wymarzony cel jest wciąż poza zasięgiem.
Dlatego zanim zaczniesz ćwiczyć, uczyć się nowych rzeczy, zaczynać nową znajomość – usiądź i zastanów się.
DLACZEGO.
Zastosuj taktykę "na namolnego dzieciaka". Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Podczas pierwszego spotkania zawsze rozmawiamy o celach treningowych. Basia chce schudnąć 10 kilo, bardzo chce. Ale dlaczego właśnie 10 kilo?
Bo w wyobraźni Basi istnieje świat, w którym ona sama, odchudzona o 10 kilogramów, staje się bardziej przebojowa, piękna jak modelka
i odważna na tyle, by zagadać do każdego przystojniaka na siłowni. Nie chodzi wcale o to, żeby na wadze
było o 2 cyferki mniej, tylko o to, co te dwie cyferki będą oznaczać – lepsze samopoczucie, więcej pewności siebie.
Marek chce, żeby przestały go boleć plecy. Dlaczego? Żeby nie czuć się jak staruszek, móc pobiegać z dzieciakami. Żeby pomóc
żonie z zakupami. Jeśli będzie trenował mądrze, systematycznie, z wizją, to tak właśnie będzie.
Znasz siebie najlepiej, więc nie wstydź się swoich motywacji. Nie wstydź się ich też przed trenerem – wiąże mnie tajemnica pacjent-terapeuta
i działam trochę jak mobilny konfesjonał, psycholog z większym bicepsem. Zapisz sobie na kartce, jakie jest Twoje DLACZEGO
i patrz na nie, gdy ktoś kusi Cię pizzą.
A najważniejsze? Pamiętaj, że walczysz o coś więcej niż tylko kilogramy, brazylijski pośladek i mniejszy brzuszek. Walczysz o zdrowie, pasje, większą pewność siebie, dłuższe i szczęśliwsze życie. O wspomnienia niesamowitych rzeczy, na które pozwoli Ci sprawniejsze ciało. Będziesz pływać po jeziorze podczas burzy, biegać po górach, wspinać się na drzewa z dziećmi, tańczyć do białego rana – żyć bez bólu, za to z przytupem.